O mnie

Moje zdjęcie
Grekokatoliczka zamiłowana w Nadzwyczajnej Formie Rytu Rzymskiego. Białorusinka uważająca się za mieszkankę Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Doktor teologii moralnej.

11 kwi 2018

Cieszcie się i radujcie!

Przeczytałam dziś nową adhortację Franciszka Gaudete et exsultate o świętości w świecie współczesnym (TEKST ADHORTACJI). Nie sięgnęłam jeszcze po żadne komentarze, więc dzielę się swoją "niezamąconą" opinią (uwaga, spoiler!).

***
Wiele rzeczy mi naprawdę się spodobało!

Świętość jest pełnią życia
"Pan chce od nas wszystkiego, a to, co oferuje, to życie prawdziwe, szczęście, dla którego zostaliśmy stworzeni. Chce, abyśmy byli świętymi i nie oczekuje, że zadowolimy się życiem przeciętnym, rozwodnionym, pustym" (GeE 1). Czyż można z tym się nie zgodzić? Właśnie dlatego katolicyzm jest tak piękny i atrakcyjny -- bo wzywa do życia w pełni, do życia "sercami w niebie, a nogami na ziemi"! Pewność, że Pan Bóg chce dla nas szczęścia -- największego szczęścia! -- pozwala na utratę namiastek szczęścia i przyjęcie zrujnowania naszych własnych planów bez obawy, że się straci samego siebie.

Własna droga
"Liczy się to, aby każdy wierny rozpoznał swoją drogę i wydobył z siebie to, co ma najlepszego, to, co najbardziej osobistego Bóg w nim umieścił (por. 1Kor 12, 7), a nie marnował sił, usiłując naśladować coś, co nie było dla niego pomyślane" (GeE 11). Bardzo ważne słowa, pod którymi podpisuję się obydwiema rękoma. Powołanie oznacza spełnianie BOŻEJ woli, nawet jeśli ona wydaje się mniej wymagająca, niż moje wyobrażenia o świętości. Posłuszeństwo jest ważniejsze od ofiary.

Świętość w codzienności
"Ta świętość, do której wzywa cię Pan, będzie wzrastała przez małe gesty" (GeE 16). Jest to przecież "mała droga" św. Teresy od Dzieciątka Jezus, tak dobrze znana członkom mojej eksWspólnoty. Droga świętości najprosztsza, bo dostępna dla każdego, ale i najtrudniejsza, bo nie ma od niej "odpoczynku", nie jest przygodna, jak czyn bohaterski. Jest stylem życia.

Radość i poczucie humoru
Taką nazwę nosi cały podrozdział, GeE 122-128. W mojej opinii jest piękny -- jak i przytoczona w prz. 101 modlitwa przypisywana św. Tomaszowi Morusowi. Pogoda ducha, głęboka radość ewangeliczna i cieszenie się mały rzeczami? Wchodzę w to! Choć w praktyce bardzo powoli...

Tête-à-tête z Panem Bogiem
Oczywiście, do mego serca szczególnie przemówiły słowa: "[...] konieczne jest również poświęcenie pewnego czasu tylko Bogu, w samotności z Nim" (GeE 149). Cóż, i znowu ukłon w stronę Wspólnoty, która nauczyła mnie wartości "marnowania czasu" przed Panem, tak że w końcu uzależniłam sie od tej obecności. Nie jest mi niezbędna do świętości -- jest niezbędna do życia.

Istnienie szatana
"W istocie, kiedy Jezus zostawił nam Modlitwę Pańską, chciał, abyśmy na końcu prosili Ojca, by uwolnił nas od Złego. Użyte tam wyrażenie nie odnosi się do zła abstrakcyjnego, a jego dokładniejsze tłumaczenie to „Zły”. Wskazuje ono na istotę osobową, która nas dręczy" (GeE 160). Papież-jezuita podkreśla, że szatan jest rzeczywistą osobą, żadnym symbolem ani mitem (por. GeE 161). Jestem zbudowana! Może generał zakonu też?

Rozeznawanie i jego warunki
Franciszek poświęcił temu tematowi kilka punktów (zob. GeE 166-175). Wydaje mi się, że jest to ważny fragment, który należy wziąć pod uwagę przy interpretacji AL. Doceniam, że Papież rzeczywiście zwrócił sie ku swojemu Mistrzowi, św. Ignacemu, że podkreśla potrzebę codziennego rachunku sumienia i konieczność odróżnienia duchów. Trafnie też, według mnie, zauważa dwa style działania diabelskiego, pisząc, że "rozeznawanie jest szczególnie ważne, kiedy w naszym życiu pojawia się nowość, a zatem kiedy trzeba rozeznać, czy jest ona „nowym winem”, które pochodzi od Boga, czy też zwodniczą nowością ducha tego świata lub ducha diabła. Innym razem sytuacja jest odwrotna, ponieważ moce zła skłaniają nas do tego, aby się nie zmieniać, pozostawić rzeczy takimi, jakimi są, aby wybrać stagnację lub surowość" (GeE 168).


***
Żeby nie było tak pięknie...

Odczuwam jednak pewien niepokój i obawiam się subiektywizmu, czytając, że "nie chodzi o zastosowanie przepisów, czy powtarzanie przeszłości, ponieważ te same rozwiązania nie muszą być właściwe we wszystkich okolicznościach, a to, co było użyteczne w jednym kontekście, może być nieprzydatne w innym. Rozeznanie ducha uwalnia nas od bezkompromisowości, dla której nie ma miejsca w obliczu odwiecznego „dzisiaj”Zmartwychwstałego" (GeE 173).

Jest w adhortacji jeszcze kilka momentów niepokojących. Szczególnie bolesne dla mnie są te, w których Franciszek po raz kolejny wyraża obawę przed dogmatyzowaniem i sztywnością oraz "sięganiem do przeszłości" (por. GeE 39, 41, 43, 59...). Bolesne, bo otwierając się na wielu, Papież nie chce zrozumieć, że tradsi to nie są sami fanatycy nieprzyjmujący nic posoborowego... Że jest wśród nich wiele osób, których pociąga oczywiste i nieukryte za polityczno-ekumeniczną poprawnością Dobro, Prawda i Piękno. I że oparcie się na pewnej tradycyjnej doktrynie i moralności nie tylko nie przeszkadza w ewangelizacji, ale jest jej największą motywacją, bo to właśnie Tradycja mówi: jeśli nie przyniesiesz Dobrej Nowiny ludziom, którzy nie żyją w stanie łaski, którzy są poza Kościołem katolickim, narażasz ich na niezbawienie...

I jeszcze to zdanie: "Gdy ktoś z nich zwraca się do osób słabych, mówiąc im, że z łaską Bożą wszystko jest możliwe, w istocie przekazuje ideę, że wszystkiego można dokonać za pomocą ludzkiej woli, tak jakby była ona czymś czystym, doskonałym, wszechmocnym, do czego dołącza się łaska" (GeE 49). Dalszy kontekst niby wyjaśnia, o co chodzi, ale czy nie otwiera to zdanie na myślenie, że Bóg może od nas wymagać czegoś, nie dając nam możliwości spełnienia tego? Albo że w określonych sytuacjach może nie wymagać od człowieka porzucenia grzechu (jest to ten sam niepokój, który zrodził się przy AL 303... I nadal pozostaje bez odpowiedzi)?

Nie mogło też oczywiście zabraknąc migrantów. Przy tym Franciszek odwołał się do Reguły: "Czy możemy uznać, że tego właśnie chce od nas Jezus, kiedy mówi nam, że przyjmujemy Jego samego w każdym obcym (por. Mt 25, 35)? Św. Benedykt przyjął to bez zastrzeżeń i nawet, jeśli miałoby to „skomplikować” życie mnichów, ustalił, że wszystkich gości, którzy przybyliby do klasztoru, należy przyjąć „jak Chrystusa” , wyrażając to nawet gestami adoracji , oraz aby ubogich i pielgrzymów traktowano „z największą troskliwością” (GeE 102). Wydaje się jednak, że nie zechciał zauważyć w tymże rozdziale Reguły kilku słow, które pozwalam sobie wyróżnić: "Wszystkim trzeba też okazywać należny szacunek, a zwłaszcza zaś braciom w wierze (Ga 6,16) oraz pielgrzymom. A zatem, skoro tylko zawiadomią o przybyciu gościa, przełożony i bracia wyjdą mu na spotkanie z całą usłużnością miłości. Najpierw niech się wspólnie pomodlą, później zaś powitają w pokoju" (nr 53). Z muzułmanami? Powodzenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz