I oto wchodzi taki Smutalski 31 stycznia roku bieżącego do kościoła i słyszy w 1. czytaniu o grzechu wybrańca Bożego Dawida z Batszebą. W Psalmie powtarza: Zmiłuj się, Boże, bo jesteśmy grzeszni. I dumny jest, że wie, jak jest słaby, i że tylko mu pozostaje kajać się w prochu i popiele. Tak się cieszy swoim nieszczęściem, że nie zauważa słów Jezusa o stale wzrastającym Bożym Królestwie. Zresztą, a po co? – przecież i tak na razie nie jest wystarczająco oczyszczony, by się do Niego zbliżyć. Siada zatem posłuchać, jak ksiądz w kazaniu jeszcze go wzmocni w przekonaniu, iż ma pokutować, pościć i cierpieć…
Kapłan jednakże zaczyna od słów: Smutny święty to żaden święty! Jakież myśli przepływają w głowie naszego bohatera? “Smutny święty, tak, to o mnie, biedny ja i nieszczęsny, idę do Boga cierniową drogą... Ale że co, przepraszam? Jak to ‘żaden święty’?! Tyle grzechu w świecie, tylu umiera bez Boga, tylu cierpi niewinnie - a JA mam się radować?!”
Tak Smutalski myśli i ma rację! Nie na darmo przecież św. Dominik wzdychał po nocach: Panie, co będzie z grzesznikami? Jak można się radować, gdy świat jest Titanikiem pełnym świętujących ludzi, nieświadomych, że są coraz bliżej zagłady? Trzeba ich uświadamiać! Nie mamy prawa być obojętni wobec losu ziemi i jej mieszkańców. Tylko czy aby na pewno chrześcijanie, wezwani do bycia światłością świata, powinni być ponurzy jak noc?
Św. Jan Bosko mówił, że szatan lęka się ludzi radosnych. Dlaczego? Bo przepisem na radość jest zrozumienie, że się jest kochanym. Szczególnie przez Boga, który z miłości człowieka stworzył i oczyścił z grzechu. A ten, kto jest kochany, nie podda się na diabelskie propozycje fałszywego szczęścia. Radujmy się więc, a zła będzie mniej, bo radość ma właściwości egzorcyzmujące!
(mój felieton, niegdyś opublikowany w nieistniejącym już internetowym magazynie "Estera")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz