Odkąd wróciłam z majówki, chodzi za mną chęć podzielenia się tym, co mnie na niej spotkało. Majówka była długa, bo miało to być przejście bieszczadzkie kursu SKPB. Wyszło nieco inaczej. Trochę gorzko – i niestety ten posmak już pozostanie. A jednak dla mnie było to jedno
z najwspanialszych przeżyć i czas doświadczania niesamowitej Bożej
Opatrzności. Tym chcę się podzielić, choć ciężko dziś być
subiektywną. Nie pomyliłam się. Dokładnie subiektywną – czyli
pisać o moim przeżywaniu tego czasu i moich doświadczeniach, bez
„polityki”, oskarżeń, usprawiedliwień, odnoszenia się do
wrażeń innych osób… Spróbuję.
Lubię pisać, choć i idzie mi to żmudnie. Gdy zaczęłam spisywać swoje wrażenia, okazało się, że powstaje mała opowieść. Niech więc tak będzie!
Spis treści
2. Przejście: tak było na początku
3. Przejście: robi się ciekawie
4. Przejście: nie tak miało być!
5. Rzeszów: przełom
6. Samotna wędrówka: nauka jazdy stopem
8. Samotna wędrówka: kiedyś się spotkamy...
9. Rajd: spotkania i rozstania
10. Podsumowanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz